Podczas walki strażnik zaciska mocniej ręce na odbezpieczonej broni a ta wypala. W ostatniej chwili umykasz z pola widzenia drugiego strażnika. Ten, przerażony idzie korytarzem w Twoją stronę z wycelowaną przed siebie bronią. Zatrzymuje się przy drzwiach gabinetu. Puka w nie, nadal celując w głąb korytarza. Na szczęście jest zbyt ciemno by mógł zauważyć ciało kolegi.
- Eee... proszę pa...
Resztę zdania zagłusza huk wystrzału.
- AAA!!! Proszę nie strzelać, to ja!
Wychylasz się ostrożnie i w chmurze pyłu widzisz strażnika leżącego na podłodze przed drzwiami i trzymającego się za ramię. Cały jego rękaw i fragment dywanu są zabarwione na czerwono. Jego broń leży obok, w samych drzwiach widnieje wielka dziura która mogła być spowodowana tylko bezpośrednim strzałem ze strzelby.
- Chodźcie tu! - rozlega się głos sędziego. - Chodźcie tu sukinsyny, amunicji mi starczy dla was wszystkich!
Musisz się spieszyć, strzały na pewno zostały usłyszane przez strażników na zewnątrz.
Offline
Podbiegłem kucając do drzwi. Wziąłem broń strażnika i schowałem do kieszeni. Chwyciłem rannego strażnika za ręce i pociągnąłem obok drzwi. Wstałem i podniosłem strażnika. Pchając strażnika jako taran wyważam drzwi. Jego ciałem chronię się przed strzałami. Wyciągam broń strażnika ze swojej kieszeni i strzelam w sędzie.
Offline
Sędzia natychmiast naciska spust kiedy tylko otwierają się drzwi. Twoja żywa tarcza przyjmuje na siebie strzał ale kilka odłamków robi dymiącą dziurę w Twoim rękawie. Wyciągasz broń i strzelasz na ślepo. Jedna z kul wybija okno za sędzią a druga trafia prosto w jego klatkę piersiową. Starzec upuszcza broń i pada. Podchodzisz do niego. W pokoju unosi się smród spalonego mięsa i prochu. Cały szlafrok celu jest upaprany krwią, widzisz jak żebra rozrywają jego skórę kiedy ten wrzeszczy w agonii. Celujesz mu w głowę.
- Czemu...? To ja byłem... tym dobrym.. - sędzia dusi się krwią, jego serce bije coraz wolniej, w jego oczach można dostrzec dziwną mgłę.
- Dobro wygrywa tylko w bajkach. - krótkim naciśnięciem spustu kończysz jego cierpienia.
Słyszysz narastającego kroki. Otwierasz rozbite okno i patrzysz w dół. Jest zbyt wysoko żeby skoczyć, a to Twoja jedyna droga ucieczki. Pod oknem widzisz wąski gzyms. Zauważasz również że pokój obok ma mały balkon.
- Steve, nic ci nie jest? - głosy dobiegają z korytarza.
Na podłodze leży strzelba sędziego, a obok, na stoliku karton pełny amunicji.
Offline
Biorę strzelbę i karton. Naładowuję ją nabojami. Wyceluje w miejsce gdzie były wcześniej drzwi.
Offline
Pamiętaj że strzelba może pomieścić tylko dwa naboje, potem trzeba ją przeładować.
- O kur... co tu się stało?
- Co tu tak śmierdzi...
- To... to krew!
- Panie sędzio? Nic panu nie jest?
Silny podmuch wiatru otwiera okno za Twoimi plecami. Zaciskasz mocniej dłoń na kolbie.
- Chłopaki! Steve odzyskuje przytomność!
Na korytarzu musi być co najmniej pięciu strażników. Krople deszczu wpadają przez okno i rozbijają się na twoich plecach. Rozlega grzmot. Burza się rozpoczęła. Odwracasz się jeszcze raz do okna. W świetle błyskawicy wyraźnie widać że gzyms pod twoim oknem łączy się z balkonem oddalonym o kilka metrów.
Widzisz rękę trzymającą pistolet pojawiającą się w drzwiach.
Offline
Strzeliłem w tą rękę aby ich odstraszyć i rzuciłem broń. Skoczyłem na gzyms. Przyciskając się do ściany idę do balkonu po gzymsie.
Offline
Strzał ze strzelby musiał przebić ścianę i zranić co najmniej dwóch wrogów. Ledwo utrzymujesz się na gzymsie z powodu silnego wiatru. W końcu docierasz na balkon. Wyłamujesz drzwi i wchodzisz do ciemnego pokoju. Po omacku otwierasz drzwi na korytarz i patrzysz w prawo. Widzisz jak spora grup strażników ostrożnie wchodzi do pomieszczenia które przed chwilą opuściłeś. Idziesz ciemnym korytarzem i napotykasz schody. Na dole znajdujesz drzwi na ogród. W mroku widzisz jak kilku ochroniarzy przechadza się pomiędzy drzewami.
Offline
Wykorzystałem wiatr i gdy głośni wiał wszedłem do ogrodu i kucnąłem. Przycisnąłem się do ściany i spróbowałem wyjść z tego terenu. Ciągle obserwuje strażników aby mnie nie zauważyli.
Offline
W świetle błyskawicy strażnicy musieli zobaczyć jakiś ruch. Wyciągnęli broń i wycelowali w Twoim kierunku.
- Ręce do góry!
- Spokojnie chłopaki, to ja. - okazało się że ochroniarze nie celowali w Ciebie tylko jednego ze swoich który właśnie pojawił się w ogrodzie.
- Co się dzieje Steve?
- Stary nie żyje...
- Szlag by to...
Wszyscy strażnicy skupili się naokoło Steve'a. Droga ucieczki jest czysta.
Offline
Dość szybko cichym krokiem zmierzyłem do wyjścia z ogrodu cały czas obserwując strażników. Patrzę na bramę czy nikt jej nie pilnuje i czy jest otwarta.
Offline
Strażnicy biegają w popłochu, brama jest otwarta. Z oddali dobiega odgłos policyjnych syren.
Offline
Biegnę do bramy. Już mnie nie obchodzą strażnicy. Przebiegam przez bramę i biegnę z dala od tego miejsca. Gdy jestem już tak daleko aby policja mnie o nic nie posądziła poszedłem do rezydencji. Zdałem Donowi raport.
(możesz zmienić wszystko np. strażnicy mnie zatrzymują przed bramą itp.)
//zadanie wykonane +1000$, +3 szacunku
Offline
SANTO OMERTA
Znany Ci caporegime, od którego otrzymywałeś poprzednie zlecenia, okazał się być policyjną wtyczką. Nie możemy tego tolerować, rób, co ma być zrobione. Zorganizowaliśmy spotkanie w dokach, dzisiejszej nocy. Czekaj tam na niego, zwab go gdzieś w odludne miejsce. Na pewno będzie pilnowany z ukrycia przez agentów FBI. Zabójstwo federalnego jest poważne, staraj się ograniczyć ofiary do jednej. Pamiętaj, że jeśli dobrze się spiszesz będziemy potrzebowali nowego capo na miejsce tego zdrajcy.
Offline
(a ta broń strażnika co mu zabrałem?)
O 22 godzinie idę na miejsce spotkania w dokach. Czekam spokojnie na capo wzrokiem znajdując snajperów na budynkach ,w oknach i innych miejscach. Wypatruję celu.
//kup se, masz dużo kasy : P
Offline
W dokach jest pusto, i przeraźliwie cicho. Słychać tylko szum wody w East River. Nagle widzisz światła zbliżającego się samochodu. Twój cel przybył. Po twojej prawej stoi stary, opuszczony magazyn. Dostrzegasz ledwo zauważalny ruch na zacumowanym w pobliżu statku. Samochód się zatrzymuje, wysiada z niego capo.
- O co chodzi Prince, mój dzieciak ma dziś urodziny i żona mnie zamorduję jeśli się spóźnię.
Offline