(policjanci nadal są przy sklepie z pączkami, za rogiem)
Jim patrzy na Ciebie tępo.
- Yyy, nie, ja nie mogę nikogo wpuszczać. A co Albert chciał do picia? Bo niedaleko jest herbaciarnia, ja mogę pójść. - policjant przegląda zawartość portfela. - Tylko pięciu dolarów mi brakuje... - patrzy na Ciebie błagalnym wzrokiem.
Offline
Daję mu 5 dolarów mówiąc
-Dla policjanta wszystko! Tylko niech pan mu jeszcze ją przyniesie ,bo zaraz muszę iść do żony ,a wie pan jak to jest.- powoli bardzo powoli udaję że odchodzę. Czekam aż Jim pójdzie do tej herbaciarni.
//Genovese: KP uaktualniona.
Offline
Jim wlecze się przez ulicę aż w końcu znika Ci z oczu. Wchodzisz do restauracji i rozglądasz się po pomieszczeniu. Znajdujesz się w pustej, ciemnej sali z mahoniowymi stołami. Jest nienaturalnie cicho.
Na ladzie dostrzegasz słaby błysk. Podchodzisz bliżej i okazuje się że to pęk kluczy zabłyszczał w świetle ulicznych latarni. Zapadł zmierzch. Przeglądasz klucze i szybko odnajdujesz te które zamykają oba wejścia do restauracji. Widzisz również schody prowadzące na górę.
Offline
Żeby nie wzbudzić podejrzeń (i tak wejdą przez okno)odstawiam kluczę i idę na górę po schodach. Szukam drzwi aby dostać się do jednego z pokoi.
Offline
Wszystkie pokoje na które natrafiasz są puste. Poza jednym. Siedzi w nim znany Ci już staruszek, kobieta około trzydziestki, trzymająca na rękach niemowlę, oraz mężczyzna w takim samym wieku. Starzec Cię rozpoznaje, krzyczy ,,morderca!". Mężczyzna mówi ,,Spokojnie tato! Zajmę się tym!" i rzuca się na Ciebie.
Offline
Robię unik w prawo i wyciągam nóż. Łapię go za jedną rękę, wykręcam i przyciskam do jego pleców. Przystawiam nóż do jego szyi mówiąc
-Jeszcze raz powiesz o czymś psom ,a twoja rodzina będzie za to cierpieć! Trzeba było z nami nie zadzierać!-
Offline
Wszyscy obecni są wstrząśnięci poza dzieckiem które najwyraźniej nie wie co się dzieje. Kobieta odzywa się błagalnym głosem:
- Niech pan... nic mu nie robi...
Starzec wybucha płaczem.
- Przepraszam! Ja nie chciałem nic mówić! Oni tu po prostu przyszli i... nie wiedziałem co mam zrobić... już nigdy więcej...
Unieruchomiony mężczyzna się nie odzywa. Zaciska bezsilnie pięści. Nie widzisz jego twarzy ale domyślasz się że wyraża ona wściekłość. Nie jesteś pewien czy ich do końca przekonałeś. Ludzie zapominają o słowach tak szybko...
Offline
-Słowa często rzuca się na wiatr więc zostawię wam pamiątkę.- mówię i przykładam nóż do twarzy mężczyzny. Przyciskam nóż do policzka tak mocno aż tryśnie krew. Potem rozcinając mu skórę robię wielkie C.
-Sprawiłeś nam wiele kłopotów i inni prze ciebie cierpią starcze. Może jeszcze się zobaczymy?- zaśmiałem się i odepchnąłem mężczyznę w kierunku starca. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Zamyśliłem się jak stąd się teraz wydostać. Otwieram jedno z okien i rozglądam się czy nikt nie zauważy tego. Przeskakuję przez okno i wracam do rezydencji rodziny.
(możesz coś zmienić np. mężczyzna krzyknął i zaalarmował policjantów)
Offline
Wedle życzenia : P .
Opuszczasz pokój. Rodzina jest zbyt zszokowana by wydobyć z siebie głos. Kiedy jesteś na korytarzu słyszysz głosy na parterze.
- Jim, ty idioto! - rozpoznajesz głos policjanta Alberta.
- No ale myślałem że chciałeś herbatę! - ten z kolei należy do Jima.
- Cicho durniu! Musimy sprawdzić czy są bezpieczni.
Słyszysz jak dwaj policjanci wchodzą po schodach. Rozglądasz się w panice. Stoisz na środku wąskiego korytarza z jedną parą drzwi. Jedne prowadzą do pokoju który przed chwilą opuściłeś. Kroki policjantów są coraz głośniejsze.
Offline
Biegnę po cichu do tych drugich drzwi. Sprawdzam czy są otwarte i jeśli tak to otwieram je i wchodzę przez nie.
Offline
Trafiasz do ciasnego, zagraconego pokoiku. Policjanci przebiegają obok drzwi. Zauważasz małe, zakurzone, niedomknięte okienko. Wyglądasz przez nie i spostrzegasz rynnę po której można się ześlizgnąć.
Za Tobą rozlegają się podniesione glosy policjantów.
Offline
Sprawdzam czy żaden przechodni nie zauważy zejścia. Upewniwszy się schodzę po rynnie. Zeskakuję na ziemie gdy jestem blisko. Po cichu idę do rezydencji.
//Zadanie wykonane.
Offline
NIETYKALNY
Offline
-Dobrze chociaż nożem mało zrobię.- Wychodzę z rezydencji. Był wieczór odpowiednia pora aby tam dojechać w takim czasie aby cel już spał. Wsiadam do pobliskiego tramwaju i jadę do dzielnicy Queens. Gdy tam dojeżdżam wychodzę z tramwaju i szukam ogromnej willi. Wręcz wrzuciła mi się w oczy. Wzrokiem wyszukuję strażników i kamer.
Offline
Kamer? Nie zapominaj że mamy rok 1932 .
Dwupiętrowa posiadłość jest ogrodzona wysokim murem. Przed bramą stoi dwóch strażników w garniturach.
Obchodzisz cały mur dookoła w poszukiwaniu bluszczu po którym można się wspiąć lecz bez skutku. Wygląda na to że musisz się prześlizgnąć między ochroniarzami przy głównej bramie.
Offline